On szusuje, ona szusuje, oni szusują, my, Wy… czyli aktualnie prawie everybody. Prawie, ponieważ o ile do tematu można podejść lekko, łatwo i przyjemnie o tyle nie takie to łatwe i nie takie przyjemne! I nie mam tu na myśli samej nauki jazdy na nartach (dla tych nieumiejących), czy wyboru ośrodka do którego się wybierzemy, nie mam też na myśli stoku, ani samego dojazdu, poprzez godziny pełne stania w korkach i wysłuchiwania : „NO daleko jesce?” przy czym „NO” nie bez powodu jest dużymi literami! 🙂 Jest to pełne bólu i udręki „NO” naszych pociech, po zaledwie dwóch godzinach względnie sprawnej jazdy, bez większych niespodzianek, ale za to po czterech postojach i wykorzystaniu wszystkich możliwych pocieszaczy i umilaczy czasu – z tabletem włącznie jako broń ostatecznej ostateczności.
Wrócę, jako że troszkę się rozpędziłam, ponieważ zanim doczekamy się zaszczytu pakowania i wyjazdu, musimy najpierw zakupić odpowiedni strój narciarski, jeżeli oczywiście mamy zamiar zjeżdżać. I tutaj kończy się lekko łatwo i przyjemnie, ponieważ trzeba podejść do tematu poważnie, gdyż to, w co jesteśmy ubrani na stoku ma ogromny wpływ na komfort jazdy. Odpowiednio dobrany strój wydłuży nam też frajdę ze zjeżdżania, gdyż zwyczajnie – nie będziemy przemoczeni, czy też spoceni. W moim przypadku rok temu było rożnie. Różnie z naciskiem na – nie było różowo 🙂 I właśnie z punktu tego swojego doświadczenia napiszę co spakowałabym do walizki w tym roku.
Ciepło i sucho, czyli bielizna termoaktywna.
Bielizna termoaktywna wykonana jest ze 100% polydacronu, który przenosi wilgoć na zewnątrz, a zatrzymuje ciepło. Zaletą takich materiałów jest szybkie pranie i szybkie schnięcie. Po wysiłku przepłukujesz bieliznę i za kilka godzin możesz ją z powrotem założyć. Bardzo istotną rzeczą przy zakupie bielizny jest właściwy krój i rozmiar. Krój zależy od preferencji użytkownika. Należy jednak pamiętać, że termoaktywna bielizna sportowa powinna być dopasowana by spełniała swoje zadanie. Jeżeli bielizna nie opina ciała, wilgoć nie jest szybko transportowana na zewnątrz i pot pozostaje na skórze, a wiadomo, że tego nie chcemy, ponieważ wtedy szybciej marzniemy. Ja uzbroiłam się i owszem w całkiem fajny komplet, czyli kurtkę i spodnie, ale na bieliznę nie zwróciłam większej uwagi. Skutek był taki, że mając zwykłe getry zamiast tych termoaktywnych ciągle czułam właśnie tą wilgoć. uczucie było okropnie niemiłe – zimno i nieprzyjemnie.
Ładne i białe, czyli rękawiczki 😉
Ciepłe, wodoodporne rękawiczki, które posiadam dzięki mężowi, który wzrokiem typu „nawet o tym nie myśl” przekonał mnie, że są absolutnie i nieodwołanie konieczne. Za co jestem mu wdzięczna, tak jak i z resztą za fakt, iż nauczył mnie jeździć, mimo łez i mimo tego, że jego żona – jako jedyna na bejbiku ciągle była w poziomie… pion był wówczas rarytasem pozostającym poza moim zasięgiem… kiedy ten stan pełen siniaków i współczucia w oczach tych uczących się pięciolatków minął – wjechałam na wyższą górkę. Jakże mylące było stwierdzenie, że utrzymanie pionu to już jakiś stopień narciarskiego wtajemniczenia 🙂 Tak, czy inaczej do nauki jazdy na nartach, jak i do profesjonalnego szusowania potrzebne są rękawiczki – ciepłe i wodoodporne, co oczywiście nie oznacza, że nie mogą być przy tym przyjemne również dla oka 😉
Góra i dół, czyli kurtka i spodnie
Wiele widziałam. Naprawdę stok narciarski to taki wybieg w googlach dla aktywnych fizycznie z modą sportową. I nawiasem mówiąc, z ironią muszę stwierdzić, że i na takim wybiegu radzę sobie jak Bridget Jones na formalnym spotkaniu 🙂 Można zjeżdżać w jeansach – można, widziałam… albo w spodniach narciarskich i w biustonoszu :)… przy czym trzeba mieć świadomość, że wielu mężczyzn zostanie kontuzjowanych 🙂 Osobiście nie próbowałam ani w biustonoszu, ani w jeansach. Próbowałam natomiast w stroju odpowiednim do zjeżdżania, czyli spodniach narciarskich oraz tego typu kurtce i stwierdzam, że póki co będę go używać.
Na co zwrócić uwagę przy takim zakupie? Strój narciarski musi być nie tylko wodoodporny i wiatroodporny, ale przede wszystkim oddychający. W przeciwnym razie narciarz błyskawicznie się w nim spoci, a przemoczone ubranie zacznie go wychładzać, zamiast utrzymywać ciepło. Na rynku dostępne są materiały oferujące doskonałą izolację cieplną, wodoodporność i oddychalność w nawet najbardziej niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Powszechnie stosują je np. himalaiści.
Wodoodporność 5000 oznacza, że w warunkach testowych dana membrana nie przepuści słupa wody do wysokości 5000 mm. Z kolei oddychalność 5000 g/m2/24h oznacza, że przez metr kwadratowy danej membrany w ciągu 24 godzin może przeniknąć na zewnątrz 5000 gramów pary wydzielanej przez nasze ciało. W skrócie, im wyższe te liczby, tym lepsza jakość membrany. Jest oczywiście odzież o mniejszych ilościach membrany, czyli 3000/3000. Zapewne sprawdzi się, ale w gorszych warunkach atmosferycznych – bardziej docenimy jednak tą wodo i mrozo odporność, aniżeli ilość kieszeni i kieszonek.
Pasujące do reszty, czyli buty
Wiadomo powszechnie, że wszystko zaczyna się od stóp – także i marzniemy od stóp najszybciej, a raczej od źle odzianych stóp. Dlatego musimy znaleźć odpowiednie buty. Prawidłowo dobrany but narciarski powinien być dobrze dopasowany do stopy, ale równocześnie nie może jej opinać, powodować ucisku czy dyskomfortu. Kupując buty, nie warto szukać połowicznych rozwiązań, iść na ustępstwa i mieć nadzieję, że po pewnym czasie same dopasują się do stopy. Musimy bowiem pamiętać, że będziemy mieć je na stopach nie tylko podczas zjazdu, ale też stania w kolejce do wyciągu czy pójścia na herbatkę do schroniska.
W przypadku osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z narciarstwem, jeżdżą okazjonalnie i rekreacyjnie – czyli np. ja 🙂 najważniejszy będzie komfort użytkowania. But nie może uciskać, musi zapewniać wygodę i ciepło podczas kilkugodzinnej nauki jazdy, a równocześnie dobrze oddychać, zapewniając odprowadzanie potu na zewnątrz. W takim wypadku najlepiej sprawdzą się buty miękkie, o twardości od 50 do ok. 80. Są one nie tylko dużo wygodniejsze, ale też zapewniają dobrą amortyzację. Pozwalają na wyprostowanie nogi w kolanie i, co nie mniej ważne, są łatwe do zakładania i zdejmowania.
Zadbajmy również o to, aby zakładanie butów po, czyli tych do chodzenia – było doznaniem porównywalnym do papierosa po seksie 🙂 I tak, zdaję sobie sprawę, że to porównanie nie jest na miejscu, ale mnie się podoba 😉 Nie muszę oczywiście dodawać, że buty muszą być ładne :)Do tego obowiązkowo ciepłe skarpety i czerwone paznokcie u stóp.
Na koniec w gwoli formalności dodam, że na stoku radzę sobie i wyglądam jak szusujący pingwin, czyli niby wiem jak zjechać, niby trzymam pion, ale pierwiastek śmieszności wciąż mi towarzyszy, bo wyglądam nieco sztywno :)) Najważniejsza jest jednak dobra zabawa i względne bezpieczeństwo, oraz fakt, że podczas tej zabawy jest mi ciepło i sucho. Chodźmy więc pozjeżdżać 🙂