By zauważyć na ciele pozytywne zmiany, trzeba ćwiczyć regularnie i to przynajmniej kilka razy w tygodniu. Niestety, nie zawsze jest to takie proste, bo przecież lenistwo dopada nas na każdym kroku. Sama wielokrotnie się z nim spotkałam i wcześniej dawałam mu za wygraną – odpuszczałam jeden dzień treningu, później kolejny, aż doszło do całych miesięcy bez ćwiczeń. W Internecie szukałam kolejnych sposobów na motywację, testowałam je na sobie i wybrałam te najskuteczniejsze. Nie mówię, że zadziałają one na Was równie dobrze, ale spróbować zawsze warto.
Według mnie najważniejszy jest jednak dobry plan treningowy. Ustalcie sobie, w jakich dniach będziecie ćwiczyć i jak będzie wtedy wyglądać Wasz trening. Nie zapamiętujcie tego, a zapiszcie na kartce, bo zanotowane słowa mają większą wartość. Powieście swój plan w widocznym miejscu (np. na lodówce lub na biurku) i zawsze trzymajcie się rozpiski. A jeśli to nie zadziała, zobaczcie, co sama robię, gdy nie chce mi się nawet wyjść z łóżka.
Włączam energetyczną muzykę
Muzyka to najlepszy antydepresant, lek przeciwbólowy i źródło pozytywnej energii. Z jej pomocą można zachęcić się do ćwiczeń – dodać sobie siły, mocy i motywacji. W tym celu należy wybierać skoczne, energetyczne i żywe piosenki o szybkim tempie, bo to one pobudzają ciało i umysł do pracy. Depresyjne i wolne utwory wprowadzają bardziej w stan melancholii, więc po nie nawet nie ma co sięgać. Gdy brakuje mi energii, odpalam ulubioną playlistę i od razu czuję, jak poprawia się moje samopoczucie, a ciało aż rwie się do działania. Wstaję wtedy z łóżka i często zaczynam sama podrygiwać w rytm muzyki, tańczyć lub intensywnie sprzątać. Już tak delikatny wysiłek będzie minimalną aktywnością fizyczną, po której na pewno zechcecie zrobić coś więcej, czyli poćwiczyć. Na siłownię również nie udaję się bez swojego telefonu i słuchawek – chowam cały sprzęt do nerki, nastawiam maksymalną głośność i odcinam się od całego świata. Oczywiście sami musicie zdecydować, jaka muzyka działa na Was najlepiej. Mnie doskonale ćwiczy się do ostrzejszych kawałków, czyli np. utworów Marylina Mansona lub do hip-hopowych piosenek Eminema. Słuchając, łatwiej jest nam zapomnieć o tym, jak duży wysiłek wkładamy w podniesienie ciężaru lub w przebiegnięcie kolejnych kilometrów. Skupiamy się w dużej mierze na muzyce, a ona pozwala nam przejść przez najtrudniejsze treningi. Zdecydowanie warto z tego skorzystać.
Oglądam motywacyjne filmy i zdjęcia
Internet jest przepełniony stronami z motywacyjnymi wpisami. Na nich szukam zdjęć wysportowanych kobiet z pięknymi, wyrzeźbionymi ciałami, których sylwetki sama pragnę osiągnąć. Znalezione fotografie zapisuję sobie w osobnym w folderze i w kryzysowych chwilach po prostu do niego sięgam. Patrzę, jak mogę wyglądać, jeśli tylko wytrwam w swoim planie treningowym i zmuszę się do kolejnych ćwiczeń. Oglądając zdjęcia, widzę nie tyle piękne modelki, ile ich ciężką pracę, bez której na pewno by tak dobrze nie wyglądały. Wiem też, że tak wyretuszowane zdjęcia mogą na niektórych zadziałać odwrotnie – sprawić, że człowiek załamie się, bo uzna, że choćby nie wiem co robił i tak nie będzie dobrze wyglądać. Musicie więc sami sprawdzić, jaki efekt przyniesie u Was taka metoda. Od siebie polecam także filmiki motywacyjne dostępne w sieci pokazujące zwykłych ludzi osiągających ogromne sukcesy. Świetnym przykładem takiej osoby jest Arnold Schwarzenegger – w dawnych latach mistrz kulturystyki z dumą prezentujący na zawodach swoje mięśnie. Filmy o takich osobach są przepełnione tekstami motywacyjnymi, radami, jak osiągnąć sukces i zachętami do działania. Doskonale wpływają na umysł, dodają siły i sprawiają, że człowiek nie ma już ochoty siedzieć w miejscu, a pragnie działać i sięgać po swoje marzenia.
A i polecam jeszcze spojrzeć na filmy, w których wypowiada się CT Fletcher. To prawdziwy mistrz motywacji, który zainspirował już mnóstwo osób z całego świata.
Patrzę w lustro
Ta metoda sprawdza się doskonale w dwóch przypadkach – gdy macie jeszcze sporo kilogramów do zrzucenia lub w momencie, w którym osiągnęliście już w miarę dobrą sylwetkę. Początkowo należałam do pierwszej grupy osób, czyli borykałam się z nadwagą. Gdy nie chciało mi się ćwiczyć i marzyłam wyłącznie o słodkich przysmakach, stawałam przed lustrem i po prostu patrzyłam na swoje ciało. Widziałam dokładnie wszystkie niedoskonałości, a mówiąc szczerze – ogromne fałdy, cellulit, rozstępy i ogólnie zakompleksioną dziewczynę, której brakuje pewności siebie. Od razu wtedy orientowałam się, że to wcale nie jestem ja i wcale nie chcę tak wyglądać, a żeby to zmienić, muszę koniecznie ćwiczyć. Od razu biegłam wtedy na siłownię i pracowałam jeszcze ciężej.
Gdy już udało mi się pokonać nadwagę i pozbyłam się większej ilości kilogramów, nie zrezygnowałam z obserwacji ciała. Dalej chętnie spoglądam w lustro i patrzę, jak zmienia się moje ciało. Każdy, kolejny widoczny zarys mięśni jest dla mnie dodatkową motywacją i potwierdzeniem, że mój trud przynosi dobre efekty. Nie chcę ich zaprzepaścić, więc nawet podczas leniwego i pochmurnego dnia wybieram się na siłownię, by utrzymać swoje rezultaty i zapewnić sobie ich jeszcze więcej. Kontrola ciała jest bardzo ważna, bo widoczny progres daje ogromną siłę i mnóstwo ochoty do dalszej pracy nad swoją sylwetką.
Zmieniam plan treningowy
Nawet najbardziej urozmaicony plan treningowy może w końcu się znudzić. Początkowo nie miałam problemów z udaniem się na siłownię i przyznaję sama przed sobą, że popełniłam spory błąd, bo przez pierwsze miesiące mój grafik wyglądał dokładnie tak samo.
Miałam rozpisany trening na różne partie ciała i to mi odpowiadało, aż do momentu, w którym straciłam swoją ochotę na ćwiczenia. Stało się to kilka tygodni temu i sama nie wiedziałam, dlaczego tak się dzieje, skoro wcześniej trening dawał mi tyle radości. Zmuszałam się, a później ćwiczenia robiłam tak, byleby tylko je odbębnić, mieć już święty spokój i wrócić do swojego mieszkania. W tym czasie natrafiłam na filmiki stworzone przez trenerów personalnych, którzy pokazywali na nich ćwiczenia, o jakich istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Zaczęłam wprowadzać je do swojego planu, wykonywać i sprawiało mi to ogromną przyjemność. Teraz wiem, że ważne jest regularne zmienianie treningów, co najlepiej robić średnio co miesiąc. W przeciwnym wypadku mięśnie przyzwyczają się do jednego wysiłku, nie będą poddawane nowym bodźcom, a stan psychiczny znacząco się pogorszy, bo człowieka dopadnie nuda i monotonia. Obecnie czasem zdarza mi się pójść na siłownię bez konkretnego planu (chociaż niektórzy uznają to za niewskazane). Kombinuję wtedy i robię ćwiczenia, na które aktualnie mam ochotę, manewrując seriami, powtórzeniami i obciążeniem. Mając nowy trening, na siłownię chodzę tak, jakbym miała tam być po raz pierwszy, czyli z ogromnym podekscytowaniem i wypiekami na twarzy.
Zmieniam rodzaj aktywności fizycznej
Jak już wiecie, jestem całkowicie zakochana w siłowni i nie wyobrażam sobie bez niej mojego życia. Po sztangę sięgam z uśmiechem na twarzy, jednak czasem nawet na to nie mam ochoty, a wolałabym poćwiczyć w domu na swojej zwykłej macie. Co wtedy robię? Daję sobie wolne od treningu siłowego i sięgam po zupełnie inną aktywność. Nawet z bieżnią można odrobinę poszaleć – w pierwszym dniu zrobić trening interwałowy, w następnym zwykłe cardio, a w kolejnym ustawić maszynę na podwyższeniu i zacząć się wspinać. Uwielbiam grać też w badmintona, więc gdy tylko widzę słoneczną pogodę, zabieram paletki (i chłopaka!) i rozpoczynam emocjonujące rozgrywki. Kocham też polskie góry i najchętniej odwiedzałabym je jak najczęściej, dlatego mając więcej wolnego czasu, wyruszam na podbój kolejnych szczytów. Nie mam roweru i bardzo nad tym ubolewam, ale w mojej okolicy bez problemu wypożycza się pojazdy miejskie (podejrzewam, że tak samo jest w innych dużych miastach) i już można wyruszyć na długą, aktywną wycieczkę. Nawet najwięksi miłośnicy sportu mają w końcu dość swojej dyscypliny i w takiej sytuacji warto ją po prostu zmienić na coś zupełnie innego – pływanie, bieganie, siatkówkę lub zwykłą jazdę na rowerze.
Daję sobie odpocząć
Brak chęci do działania może być także spowodowany ogólnym przemęczeniem i osłabieniem. Czasem da się je pokonać kolejnym treningiem, który przecież dodaje energii, jednak w skrajnych sytuacjach lepiej po prostu odpocząć. Człowiek nie jest maszyną i nie potrafi pracować bezustannie, bo przez to tylko pogarsza swój stan psychiczny oraz fizyczny. Oczywiście wiem, jak ciężko jest czasem odpuścić sobie trening, który to przecież ma poprawić nasz wygląd, jednak zbyt duża ilość ćwiczeń doprowadza nas do katastrofalnego stanu zdrowia. Gdy więc czuję, że moje ciało jest słabsze i widzę, że z wielkim trudem podnoszę ciężary niesprawiające mi wcześniej problemów, najzwyczajniej w świecie odpuszczam. Przez cały tydzień nie wykonuję żadnych, intensywniejszych ćwiczeń – jedynie spaceruję lub jeżdżę na rowerze. Zrobiłam tak kilka miesięcy temu i przyniosło mi to pozytywne rezultaty. Ciało odpoczęło, umysł mógł odetchnąć, a ja nie zamartwiałam się już kolejnym treningiem. Po kilku dniach zaczęło mi brakować ruchu, więc wróciłam na swoją siłownię i w końcu pokonałam swoją barierę – zrobiłam przysiad ze sztangą o dodatkowym obciążeniu 30. kilogramów! Czasem taka dłuższa regeneracja i przerwa może więc na nowo obudzić w nas zapał do pracy i sprawić, że zaczniemy osiągać jeszcze lepsze wyniki sportowe podczas swoich treningów.
Idę… ćwiczyć!
Najczęściej jednak brak ochoty do ćwiczeń jest spowodowany najzwyklejszym lenistwem. Mi też nieraz nie chce się ubierać, wychodzić na siłownię, przebierać, a jak tu mówić o bieganiu i podnoszeniu ciężarów. Dawniej swojego lenistwa nie potrafiłam pokonać, ulegałam mu i nawet nie próbowałam z nim walczyć.
Nie chciało mi się ćwiczyć, to po prostu nie ćwiczyłam i ostatecznie wykonywałam maksymalnie dwa treningi w tygodniu. Postanowiłam to zmienić, zawalczyć o swoje marzenia i wygrać z lenistwem. Teraz, nawet gdy nie mam ochoty na kolejny trening, to nawet się nad tym nie zastanawiam, tylko automatycznie pakuję swoją torbę i wyruszam na siłownię. Skoro mam swój plan, to muszę go wypełnić w stu procentach i nie ma tutaj miejsca na chwile zawahania lub słabości. Wszelkie bóle głowy, bóle brzucha lub złe samopoczucie to najczęściej wymówki, a nie rzeczywisty stan naszego zdrowia. Moja rada – jeśli dalej nie lubicie ćwiczyć, zacznijcie się do tego zmuszać i stwórzcie z treningu swój nawyk, jakim jest przykładowo mycie włosów. Zaciśnijcie zęby i pobudźcie umysł oraz ciało do ciężkiej pracy. Da się to zrobić i tym sposobem wygrać z wymówkami i lenistwem, walcząc o osiąganie swoich celów.