W miniony weekend po raz pierwszy brałam udział w wyścigu kolarskim. Sama niestety nie posiadam roweru szosowego, ale dzięki uprzejmości kolegi mogłam wystartować na pożyczonym. Dzień przed wyścigiem przejechałam nim kilka kilometrów i zmieniłam parę ustawień.
Tym samym mój kolarski debiut miał miejsce 11.06.2016 roku w Parzęczewie podczas Ogólnopolskiego Wyścigu Kolarskiego MASTERS o Puchar Polski. Jako amatorzy wystartowaliśmy o 10:10 razem z kategorią Masters M70 i M80 na dystansie 47km. Od początku wyścigu nie mogłam się odnaleźć. Przyzwyczajona do jazdy indywidualnej nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca w grupie. Zaraz po starcie wyprzedziłam cały peleton i przez pewien odcinek jechałam z przodu. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że niedługo mnie dogonią, ale chyba na tyle przywykłam do rowerowej samotności, że chciałam w niej pozostać i było to ode mnie silniejsze. Po kilku minutach kiedy cała grupa dojechała do mnie zaczęłam się jej trzymać. Szybko odczułam u siebie brak umiejętności jazdy, szczególnie na zakrętach. Wszyscy zawodnicy bardzo szybko i zwinnie je pokonywali a ja po każdym musiałam włożyć sporo siły żeby znów ich dogonić. Na pierwszym dłuższym odcinku z górki zostałam daleko w tyle za peletonem. Przez kolejne 10 kilometrów włożyłam bardzo dużo energii i siły by znów ich dogonić. Udało się i zostało to przyjęte z uśmiechem przez kilku panów, którzy zaczęli dawać mi krótkie rady za co oczywiście jestem bardzo wdzięczna. Jeden z zawodników nawet bardzo ładnie podziękował mi za dotarcie do grupy na moim kole. Przez następne kilometry trzymałam się grzecznie na końcu peletonu, choć nadal po każdym zakręcie musiałam go gonić. Na 5 kilometrów przed końcem jeden z zawodników odjechał mocno do przodu a ja miałam w sobie ambicje by również to zrobić, choć chyba było to porwanie się z motyką na słońce…znów mnie dogonili i jechaliśmy razem. Na kilkaset metrów przed linią mety kolejny raz chciałam odjechać grupie i mocno przyspieszyłam, ale niestety na moim torze ruchu pojawiła się z naprzeciwka pani na rowerze z koszyczkiem, która widząc nas pędzących była bardzo przestraszona. Musiałam zahamować i trochę się zdenerwowałam, bo wybiło mnie to z rytmu i nie miałam już szans na wyższą lokatę i czas.
Ostatecznie zwyciężyłam kategorię amator i potraktowałam ten start jako bardzo dobry trening, przydatne doświadczenie i świetną zabawę. Trasę pokonałam w 1 godzinę i 19 minut. Po powrocie z zawodów udałam się jeszcze na 10 km trening biegowy. Następnego dnia wystartowałam w VIII Rekreacyjnym Biegu w Bełchatowie na dystansie 10 km. Bieg na dwóch pętlach po piaszczystych leśnych ścieżkach z jednym sporym podbiegiem. Pierwsza pęta szła według planu, równym tempem. Niestety na drugiej nie było już tak kolorowo. Być może w związku z poprzednim dniem i całym tygodniowym zmęczeniem treningowym organizm bardziej chciał wybrać się na wakacje niż pokonywać kolejne kilometry. Jedyne z czego tak naprawdę jestem zadowolona to finisz na stadionie lekkoatletycznym. Ostatnie 100 metrów walczyłam by dobiec jako 2 a nie 3 kobieta i odniosłam zwycięstwo, choć wynik czasowy mało satysfakcjonujący – niewiele poniżej 50 minut. Na koniec oczywiście wielkie podziękowania i gratulacje dla klubowych kolegów i koleżanek z KB Spartakus Bełchatów za tak fenomenalnie zorganizowaną imprezę!