Jak co roku w marcu Stany Zjednoczone opanowuje istne szaleństwo. To właśnie wtedy rozgrywany jest słynny March Madness, w Polsce znany jako Marcowe Szaleństwo. Jest to decydująca faza rozgrywek amerykańskiej ligi koszykówki uniwersyteckiej (NCAA). Ciężko to sobie wyobrazić, ale rozgrywki uniwersyteckie w USA to fenomen na skalę światową, turniej o jakim w Europie możemy sobie tylko pomarzyć.
Słowo szaleństwo w przypadku tego wydarzenia z pewnością nie jest nadużyciem. Mecze rozgrywane w ogromnych halach w całych Stanach Zjednoczonych gromadzą wielotysięczną widownię. Podczas spotkań na trybunach można spotkać znane osobistości – sportowcy, celebryci, czy politycy w czasie decydujących spotkań March Madness to nic nadzwyczajnego. Ponadto mecze dostępne są powszechnie w Internecie oraz najpopularniejszych stacjach telewizyjnych, komentują je najlepsi komentatorzy, z plejadą byłych gwiazd NBA na czele. Wszystko to sprawia, że nierzadko oglądalność meczy studentów przewyższa nawet spotkania play – off NBA. Co decyduje o takim fenomenie tego wydarzenia? Przeczytajcie niniejszy artykuł, a się dowiecie.
Tournament – system rozgrywek March Madness
W March Madness udział bierze 68 ekip z całego kraju. 32 z nich to mistrzowie swoich konferencji. Pozostałe 38 to drużyny o których wyborze nie decydowały tylko wyniki. Osiem z nich gra w pre – eliminacjach, co pozwala wyłonić 64 zespoły. Taka liczba drużyn tworzy drabinkę turniejową (tzw. bracket). Drużyny podzielone zostają wówczas na cztery regionalne grupy (South, West, East oraz Midwest) i grają ze sobą w systemie pucharowym. Z tego zostaje wyłoniona najlepsza 16 – tka (tzw. Sweet 16), następnie 8 – ka (Elite 8) i w końcu Final Four, podczas którego wyłoniony zostaje akademicki mistrz Stanów Zjednoczonych w koszykówce. Wydaje się skomplikowane? Tylko na pierwszy rzut oka. System rozgrywek każdego z regionów przypomina rundę pucharową piłkarskiego mundialu – przegrany odpada, zwycięzca idzie dalej. Ponadto mecze March Madness, podobnie jak piłkarskich Mistrzostw Świata rozgrywane są na neutralnym terenie. Na koniec zwycięzcy każdego z regionów tworzą Final Four. Proste.
Z czego wynika fenomen Marcowego Szaleństwa?
Skąd bierze się taka popularność i cała otoczka Marcowego Szaleństwa? Jest kilka powodów, które doprowadziły do tego, że dziś akademicki turniej to jedno z największych koszykarskich wydarzeń na świecie. Po pierwsze system i zasady rozgrywania turnieju. Na początku o prawo gry w marcowym turnieju przez kilka miesięcy rywalizuje kilkaset drużyn ze wszystkich zakątków Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie zaszczyt gry spotyka tylko 68 najlepszych ekip i tu zasada jest już prosta – zwycięzca pnie się w górę drabinki, zaś przegrany pakuje walizki i jedzie do domu. To wywołuje niezwykłe emocje, gdyż nierzadko o wyniku decyduje dyspozycja dnia oraz szczęście. Nie ma znaczenia, że jesteś z Kentucky czy Duke i wygrałeś do tej pory wszystkie mecze w sezonie. Możesz być faworytem, ale to nie jest typowa seria play – off, gdzie można przegrać nawet trzy mecze i awansować dalej – tu nie ma miejsca na potknięcia. Chwila słabości, która czasem zdarza się nawet największym gwiazdom może spowodować, że outsider wyślę ekipę uznawaną za faworyta na przedwczesne wakacje. Dzięki temu Marcowe Szaleństwo obfituje w wiele niespodzianek. Powiecie, że taki system rozgrywek jest niesprawiedliwy? Może i tak, ale z pewnością nie nudny! Chcesz być mistrzem? Musisz być lepszy za każdym razem.
Drugim powodem, świadczącym o fenomenie March Madness jest poziom gry. Nie jest on oczywiście taki wysoki jak w NBA, czy w najlepszych ligach europejskich, ale zaciętość i zaangażowanie graczy sprawia, że mecze chce się oglądać. Studenci – amatorzy nierzadko grają jakby walczyli o życie. Oglądałem już w swoim życiu kilkadziesiąt meczy rozgrywanych w ramach Marcowego Szaleństwa. Pomimo częstego chaosu w grze, oraz niedokładności, za każdym razem byłem zafascynowany poziomem zaangażowania graczy. Z pewnością wpływa na to wiele czynników. Wskazałbym tu przede wszystkim dumę z reprezentowania danej uczelni oraz amerykańską mentalność, gdzie mistrz może być tylko jeden. Oprócz tego, wpływ na taki obraz gry mają specyficzne reguły gry – każdy mecz może być ostatnim. Dla niektórych nawet ostatnim w życiu. Nie każdy bowiem zrobi zawodową karierę w NBA czy Europie. Dla wielu gra w March Madness może okazać się zatem największym sukcesem sportowym w życiu.
Oczywiście należy pamiętać także o tzw. bracket challenge. Przed rozpoczęciem turnieju całe Stany Zjednoczone mogą wytypować wyniki całej turniejowej drabinki. Prawdopodobieństwo wytypowania wszystkich meczy jest znikome i jak dotąd sztuka ta nie udała się nikomu, choć do wygrania są miliony dolarów. Pomimo tego jest to świetna zabawa dla kibiców, w której uczestniczą najbardziej znani ludzie w USA z Barackiem Obamą na czele. Polecam każdemu fanowi basketu i nie tylko.
Na koniec należy wspomnieć również o historii March Madness. Po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych o miano najlepszej akademickiej drużyny w koszykówce rywalizowano w 1939 roku. Od tamtej pory system rozgrywek zostaje niezmieniony. Tradycja trwa w najlepsze i niewiele wskazuje na to, że może się kiedykolwiek zmienić.
Marcowe Szaleństwo – marketingowy i sportowy majstersztyk?
Jak dla mnie tak! Nie mam żadnych wątpliwości, że Amerykanie stworzyli produkt sportowy i marketingowy, który można określić mianem majstersztyku. Wraz z początkiem marca miliony kibiców z każdego zakątka USA dopinguje swoją ulubioną uczelnię i marzy, aby móc ją oglądać w kwietniowym Final Four. Wszystko to jest świetnie opakowane. Marcowe Szaleństwo ma cały zestaw sponsorów – oficjalna piłka, telewizja, napój itp. Najbogatsze firmy, podobnie jak w przypadku Super Bowl czy finałów NBA produkują specjalne spoty reklamowe, które emitowane są podczas spotkań. Do tego dochodzi świetny portal NCAA, który oferuje transmisje z meczów, skróty, analizy spotkań czy kompletne statystyki graczy. W Polsce o takim wydarzeniu sportowym możemy tylko pomarzyć.