Okres jesienno – zimowy to z reguły czas, w którym zwiększa się ryzyko zachorowań na grypę i przeziębienie. Jeśli mamy osłabiony system odpornościowy z łatwością złapiemy infekcję w sklepie, czy w autobusie. Często się również choruje całymi rodzinami, kiedy jeden z domowników przyniesie z przedszkola, czy z pracy katar lub kaszel, który może się później zmienić w coś gorszego. Na pewno nie da się zupełnie wyeliminować ryzyka zachorowań, można je jednak całkiem skutecznie zminimalizować.
Kluczem jest tutaj przede wszystkim dobre funkcjonowanie układu odpornościowego, o który należy dbać przez cały rok, a nie tylko przez kilka miesięcy.
Co więc niszczy naturalną odporność organizmu? Przede wszystkim wysoko przetworzona żywność, wszechobecna chemia w jedzeniu oraz ze smutkiem należy to stwierdzić… leki (w szczególności antybiotyki – niestety chyba zbyt pochopnie zapisywanych przez lekarzy przy każdej infekcji). Wnioski te nie są niczym nowym, choć nie zaprzeczam, że jeszcze kilka lat temu bym w to nie uwierzyła. Obserwując jednak siebie, moich najbliższych oraz znajomych mogę potwierdzić, że to jak się odżywiamy, czy i jakie leki przyjmujemy, odbija się na naszym zdrowiu.
Podam dwa przykłady z mojego bliskiego otoczenia:
– trzydziestoletni mężczyzna co roku (najczęściej w lutym) chorujący na grypę ewentualnie zapalenie oskrzeli, za każdym razem podawany antybiotyk i dwa tygodnie na zwolnieniu lekarskim – od dwóch lat nie podtrzymuje smutnej tradycji;
– sześcioletnie dziecko – chorujące średnio co 2 miesiące (podawany antybiotyk praktycznie za każdym razem) od ponad roku nie miał podanego antybiotyku.
Oczywiście zdarzają się drobne infekcje – katar, ból gardła czy stan podgorączkowy nie wymagają one jednak interwencji lekarza ani tym bardziej wdrożenia leczenia antybiotykiem. W obu przypadkach nastąpiła zmiana codziennej diety. Wyeliminowano żywność wysoko przetworzona oraz zastąpiono produkty z „chemią” w swoim składzie produktami naturalnymi. Takich przykładów jest jednak zdecydowanie więcej – można je bez problemu znaleźć w dostępnej literaturze, na forach internetowych i być może wśród najbliżej rodziny i przyjaciół.
Przy tej okazji zachęcam, byś był świadomym konsumentem – czytaj etykiety, pogłębiaj wiedzę na temat dodawanych do żywności składników mających wzmocnić smak czy zapach, substancji konserwujących czy barwników i unikaj ich.
Zadbaj o witaminę C czyli spożywaj produkty o wysokiej jej zawartości przez cały rok. Produkty bogate w witaminę C to przykładowo: natka pietruszki, jabłka, kiszona kapusta, sok z czarnego bzu, dzika róża. Można oczywiście dodatkowo się wspomagać dostępnymi na rynku suplementami diety. Proszę cię tylko o jedno – nie biegnij od razu do apteki i nie przyjmuj bez żadnego zastanowienia wszystkiego co ci powiedzą. Uruchom Internet, sprawdź składy polecanych suplementów, zawartość określonych składników, na których ci zależy, bo może się okazać że np. witaminy C jest tam niewiele – i przede wszystkim – kupuj świadomie.
Co jeśli już dopadła cię jakaś infekcja? Jeżeli jest to zwykłe przeziębienie warto najpierw wypróbować kilka domowych sposobów.
Pamiętaj o tym, że zarówno przegrzanie się, jak również wyziębienie może prowadzić do infekcji – warto się więc ubierać na tzw. 'cebulkę’. Poza tym, dla porządku przypomnę higieniczne oczywistości: wietrzymy pomieszczenie przed pójściem spać, dokładnie myjemy żywność oraz ręce (na rękach mogą być przenoszone są m.in. pałeczki Salmonelli, jaja tasiemca, owsika, gronkowiec złocisty i inne). Dlatego bezwarunkowo myjemy ręce po powrocie do domu, wizycie w toalecie, zabawy ze zwierzętami, kontaktem z chorą osobą, a także przed przygotowywaniem posiłków i ich spożywaniem. Wielu chorobom można po prostu zapobiec często myjąc ręce ciepłą wodą z mydłem. Co do mycia żywności – mowa tutaj w o dokładnym umyciu warzyw i owoców, w szczególności jeśli nie mamy dostępu do tych hodowanych bez chemii (np. z upraw organicznych). Dlaczego to takie ważne? Na warzywach i owocach znajdują się nie tylko szkodliwe bakterie ale też szeroko stosowane pestycydy. Można zakupić specjalne płyny przeznaczone do umycia warzyw i owoców ale szczerze mówiąc są one dość drogie. W poszukiwaniu tańszych zamienników natrafiłam na taki oto sposób: najpierw płuczemy je w wodzie o odczynie kwaśnym, co pozwoli na pozbycie się szkodliwych bakterii – na 1 litr wody dodajemy 2-3 łyżeczki kwasku cytrynowego, następnie w celu pozbycia się pestycydów płuczemy je w wodzie z dodatkiem sody kuchennej również przez około 2-3 minuty (na 1 litr wody – czubata łyżeczka sody). Na koniec płuczemy je zwykłą wodą. Nawet jeśli nie będziesz stosował tej metody, weź pod uwagę, że zwykłe „opłukanie” jabłka może nie wystarczyć – dlatego poświęć chwilę dłużej i po prostu umyj je dokładne, nawet jeśli jest to zwykła bieżąca woda.
Co jeśli już dopadła cię jakaś infekcja? Jeżeli jest to zwykłe przeziębienie warto najpierw wypróbować kilka domowych sposobów. Mówi się też, że leczony katar trwa tydzień, a nieleczony 7 dni i muszę przyznać, że coś w tym jest. Warto czasami wziąć kilka dni urlopu i po prostu się wygrzać i odpocząć. Pomóc może wtedy czosnek, miód, sok z malin, dzika róża, herbata z cytryną czy babciny syrop z cebuli. W walce z katarem mogą pomóc inhalacje (np. z kilkoma kroplami olejku eukaliptusowego). Jeśli stan się pogarsza, należy jednak udać się do lekarza – nie ryzykuj własnego zdrowia.
I na zakończenie – dbaj o siebie, nie jedz chemii, wysypiaj się i ciesz się dobrym zdrowiem i wspaniałym samopoczuciem, a będziesz odpornym na wizyty u lekarza.