Brawo! Brawo! Historyczny sukces reprezentacji Polski – awansowaliśmy do 1/4 finału Mistrzostw Europy. Nawet teraz, kilka minut po spotkaniu ciężko mi opanować emocje, ale spokojnie postaram się zrelacjonować wam mecz i dodać kilka moich spostrzeżeń. Zanim do tego jednak dojdzie krzyknę sobie jeszcze raz – brawo Polacy!.
Nie ukrywam, że dziś od rana byłem dość mocno niespokojny. Przed meczem sprawdziłem sobie skład Helwetów i zobaczyłem, że gra tam naprawdę wielu solidnych piłkarzy. Pomyślałem sobie więc, że nie będzie to proste spotkanie. W końcu wybiła 15:00 i ruszyli. Mecz mógł się dla nas rozpocząć wręcz idealnie. Już w pierwszej minucie Szwajcarzy popełnili olbrzymi błąd. Jeden z obrońców źle, zbyt lekko podał do swojego bramkarza, a ten naciskany przez Roberta Lewandowskiego podał piłkę wprost pod nogi Arkadiusza Milika. Nasz napastnik nie potrafił jednak skierować piłki do pustej bramki. Byłem wściekły na Milika! Po raz kolejny nasz napastnik nie wykorzystał „setki”. Po tej akcji gra się trochę wyrównała, jednak to Biało – Czerwoni stwarzali groźniejsze sytuację. Szwajcarzy również próbowali swojego szczęścia, ale świetnie spisywał się nasz blok defensywny oraz Łukasz Fabiański. W pierwszej połowie kolejną świetną sytuację miał Milik, który ponownie chybił. Polski napastnik mógł w tej sytuacji wycofać piłkę do Grosickiego, który czaił się na linii pola karnego. Do głosu powoli dochodzili Helweci. Wielu problemów sprawiał nam niezwykle ruchliwi Xherdan Shaqiri, który raz po raz dręczył naszą defensywę. Polacy pod koniec pierwszej części gry lekko się wycofali i nastawili się na kontrę. Jedna z nich okazała się zabójcza. Łukasz Fabiański wyrzutem piłki ręką uruchomił na skrzydle Kamila Grosickiego, który przebiegł kilkadziesiąt metrów, po czym złamał akcję do środka i wrzucił piłkę w pole karne. Tam przytomnie zachował się Milik, który przepuścił piłkę do Błaszczykowskiego. Kuba mając sporo czasu, idealnie przymierzył i mogliśmy się cieszyć z prowadzenia! Wpadłem w euforię, ale po chwili pomyślałem sobie: utrzymajmy ten wynik do przerwy i będzie ok!
Początek drugiej połowy przypominał pierwsze 45 minut. W okolicach 55 minuty brutalnie został zaatakowany Robert Lewandowski. Nasz kapitan został powalony brutalnym wślizgiem przez Fabiana Schara. To był faul na czerwoną kartkę! Innego zdania był jednak sędzia, który ukarał Szwajcara żółtym kartonikiem. Jak dla mnie Schar po tamtym zagraniu powinien już się relaksować pod prysznicem w szatni. Po tym zdarzeniu gra na boisku się mocno zaostrzyła. Lepiej w tej „kopaninie” odnajdywali się Szwajcarzy, którzy zepchnęli nas do defensywy. Najpierw uratowała nas poprzeczka, później świetną interwencją popisał Łukasz Fabiański, który obronił strzał z rzutu wolnego Rodrigueza.
Szczerze do tej pory nie wiem jak nasz bramkarz to obronił. Ta piłka leciała w same „okienko”! Zacząłem się wówczas bać na poważnie. Byłem tak zdenerwowany, że nawet nie pamiętam, co mówili komentatorzy i na co wówczas zwracali uwagę. Jak się za chwilę okazało moje obawy były uzasadnione. W 82. minucie genialną bramkę z przewrotki strzelił Xherdan Shaqiri. Przed strzałem sam go zachęciłem do strzału, krzycząc – strzelaj!. Przecież to nie możliwe strzelić gola przewrotką z 16 metrów? Shaqiri mi pokazał, że możliwe. Trzeba mu to oddać – świetny strzał! Do końca meczu wynik nie uległ zmianie. Mamy dogrywkę!
W dogrywce inicjatywę znowu przejęli Szwajcarzy, którzy wyraźnie nie chcieli dopuścić do rzutów karnych. My zmęczeni ograniczaliśmy się głównie do obrony. Dwie świetne sytuacje miał Eren Derdiyok, ale po raz kolejny uratował nas Fabiański i chwała mu za to, bo dzięki niemu dotrwaliśmy do rzutów karnych. Nadeszły karne, loteria. Tyle starań, tyle emocji, musimy to mieć! Pierwszy do piłki podszedł Lichsteiner – gol. Na 1:1 strzelił Lewandowski. W drugiej kolejce w drużynie Helwetów do „jedenastki” podszedł Granit Xhaka. Największy gwiazdor reprezentacji Szwajcarii strzelił obok bramki! W naszej drużynie do piłki podszedł Milik. Bałem się, a moje serce zatrzymało się na sekundę, gdy piłkę na rękawicach miał Yann Sommer, ale na szczęście, piłka jakiś cudem wpadła do siatki. Do końca serii rzutów karnych nikt się już nie pomylił. Dla Polaków strzelili kolejno Glik i Błaszczykowski. Szczerze nie pamiętam, kto wówczas strzelał dla Szwajcarii. Byłem tak zdenerwowany przed ostatnim strzałem, że nic do mnie nie docierało. Do piłki podszedł Grzegorz Krychowiak, który mocny strzałem zapewnił nam awans do 1/4 finału!!!
W tej chwili to nawet nie pamiętam w jaki sposób zacząłem się cieszyć, musiało minąć kilka chwil zanim doszedłem do siebie. Jest, jest, jest! Idziemy dalej! Historyczny sukces stał się faktem, ale teraz, gdy już jestem w miarę spokojny powiem – to już historia, cieszmy się dziś, ale nie spoczywajmy na laurach. Nie zadowalajmy się tym co mamy, ponieważ tą drużynę stać na wielkie rzeczy i wierzę, że możemy powtórzyć sukcesy Orłów Górskiego. Jeszcze raz wielkie brawa!