Po ostatnich meczach reprezentacji Polski w piłce ręcznej nie sposób o nich nie napisać. Trzy mecze i komplet zwycięstw dały naszym szczypiornistom awans do kolejnej fazy turnieju z czterema punktami. Już po piątkowym meczu z reprezentacją Serbii, który podopieczni Michaela Bieglera wygrali jedną bramką, jedno było pewne – to będzie niezwykle emocjonujący turniej. Drugi mecz, z teoretycznie najsłabszą Macedonią tylko to potwierdził. Polacy jeszcze na trzy minuty przed końcem prowadzili czterema bramkami i wydawało się, że tym razem bez większych emocji uda się im wygrać.
Nic bardziej mylnego. Kilka szkolnych błędów biało – czerwonych doprowadziło do tego, że Macedończycy w ostatniej akcji mieli piłkę w ataku i mogli rzucić bramkę na remis. Piętnaście tysięcy kibiców w TAURON Arenie Kraków znów musiało drżeć o wynik, ale na szczęście i tym razem udało się wygrać. Wymowne okazały się plakaty polskich kibiców, na których można było spotkać napis „Spokojnie i tak wygramy jedną bramką”. Trzeci mecz to popis naszych chłopaków i chyba najlepszy mecz kadry w XXI wieku. Udało nam się bowiem pokonać Francję pierwszy raz od 22 lat! Po takich meczach każdy kibic z niecierpliwością czeka na kolejne spotkania i walkę o strefę medalową, która znając naszą kadrę – zapowiada się równie emocjonująco. W oczekiwaniu tym warto przypomnieć jak nasza kadra zapracowała na miano „specjalistów od emocji”.
Długo pracowali na popularność
Na dobrą sprawę pierwszy mecz piłki ręcznej, który obejrzałem w życiu. Już wtedy, po jego zakończeniu wiedziałem, że piłka ręczna to sport dla kibiców o żelaznych nerwach.
Dziś już mało kto o tym pamięta, ale piłka ręczna przez długi czas w naszym kraju była w cieniu innych sportów. Na dobrą sprawę dopiero kadra prowadzona przez Bogdana Wentę przypomniała o tym, że w naszym kraju obok piłki nożnej i siatkówki jest jeszcze handball. W 2007 roku, po dwudziestu pięciu latach bez większych sukcesów nasza reprezentacja zdobyła srebrny medal Mistrzostw Świata. Polska okazała się wówczas czarnym koniem turnieju. W pamięci kibiców zapadł przede wszystkim jeden mecz. Nie trudno się domyślić, że chodzi o półfinałowy mecz z Danią. Na dobrą sprawę pierwszy mecz piłki ręcznej, który obejrzałem w życiu. Już wtedy, po jego zakończeniu wiedziałem, że piłka ręczna to sport dla kibiców o żelaznych nerwach. Po 60 minutach gry na tablicy wyników widniał remis 26:26. Dopiero w drugim doliczonym czasie Polacy przełamali Skandynawów, wygrywając 36:33. Podopieczni Wenty już wtedy pokazali, że potrafią podnieść z miejsca nawet najbardziej wybrednych kibiców.
Emocji ciąg dalszy – jedna Wenta i niesamowity pościg
Kibicie biało – czerwonych na kolejną dawkę emocji nie musieli czekać długo. Już dwa lata później na mundialu w Chorwacji wydarzyło się coś co przeszło do historii polskiej piłki ręcznej. Polacy po słabej grze w pierwszej fazie turnieju awansowali co prawda do drugiego etapu, jednak ich sytuacja nie wyglądała dobrze. Kadrowicze Wenty, aby awansować do strefy medalowej potrzebowali trzech zwycięstw, a do tego musieli liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w pozostałych meczach. Pierwsze dwa mecze udało się wygrać, ale w ostatnim spotkaniu Polacy musieli pokonać Norwegów i liczyć na to, że Niemcy ulegną Duńczykom. Zakończenia tego meczu nie wymyśliłby sam Alfred Hitchcock. Przy stanie 30:30, na piętnaście sekund przed końcem posiadanie mieli zawodnicy z kraju Vikingów, a ich trener poprosił o czas. – Tylko spokojnie, mamy dużo czasu – powtarzał Bogdan Wenta na czasie przed akcją Norwegów. Ci wycofali jeszcze bramkarza i atakowali w przewadze jednego zawodnika. Zaryzykowali, gdyż sami liczyli jeszcze na wygraną i ewentualny awans do półfinału. Jak się za chwilę okazało słowa Wenty przeszły do historii. Po rozpoczęciu gry Norwegowie po kilku sekundach popełnili błąd techniczny. Piłkę przechwycił Artur Siódmiak, który pod presją czasu, bez większego zastanowienia rzucił w stronę bramki Vikingów i wpadło! Niesamowita radość, tym bardziej że jak się za chwilę okazało, akcja ta zapewniła nam awans do półfinału. W półfinale nie udało się ograć Chorwatów, ale brąz wywalczony po meczu z… Duńczykami smakował wyśmienicie.
Kadra Wenty przypomniała o sobie ponownie na Mistrzostwach Europy w 2012 roku. Nie był to udany turniej, gdyż zajęliśmy tam dopiero dziewiątą lokatę, ale jeden mecz zapadł szczególnie w pamięci kibiców. Oczywiście chodzi tu o spotkanie ze Szwecją. Do przerwy, teraz uwaga – Polska przegrywała różnicą 11 bramek. Zapewne po pierwszej połowie meczu jego oglądalność spadła o jakieś 80 proc. Ci co przełączyli kanał telewizora pewnie do dziś plują sobie w brodę, gdyż biało – czerwoni po przerwie dokonali niemożliwego. Heroiczna postawa w obronie oraz skuteczna gra w ataku pozwoliły dogonić Szwedów i zremisować ten mecz. Sytuacja co najmniej niecodzienna. Nie sądzę, aby kiedykolwiek jakiejś drużynie udało się odrobić tak olbrzymią stratę. Dokonać tego mogli tylko oni – specjaliści od emocji.
Trener się zmienia, emocje pozostają
Po Mistrzostwach Europy w 2012 roku Bogdana Wentę na stanowisku reprezentacji zastąpił Michael Biegler, jednak styl gry reprezentacji niewiele się zmienił. Kibice nadal mogli liczyć na dużą dawkę emocji. W pamięci zostaję mecz z Serbami podczas Mistrzostw Świata w 2013 roku, który wygraliśmy po bramce w ostatniej sekundzie. Rok później na Euro nasi zawodnicy również narazili kibiców na zawał serca. Chodzi tu o mecz z Białorusią, który również wygraliśmy jedną bramką po pościgu w ostatnich minutach. Po przegranym półfinale, w meczu o brąz graliśmy z Hiszpanią. Na 20 sekund przed końcem przegrywaliśmy jedną bramką i zdołaliśmy obronić akcję Hiszpanów. Wtedy wydarzyło się coś co można porównać z rzutem Siódmiaka.
Chociaż w wspomnianych turniejach nie osiągnęliśmy większych sukcesów – zajęliśmy odpowiednio 9 i 6 miejsce, to jedno się potwierdziło – po zmianie trenera szczypiorniści nadal są gwarantem emocji. Na mundialu w 2015 roku nie mogło być inaczej, choć na emocje czekaliśmy do ostatniego meczu, ale za to jakie emocje. Po przegranym półfinale, w meczu o brąz graliśmy z Hiszpanią. Na 20 sekund przed końcem przegrywaliśmy jedną bramką i zdołaliśmy obronić akcję Hiszpanów. Wtedy wydarzyło się coś co można porównać z rzutem Siódmiaka. Michał Szyba niemal równo z syreną zdobył bramkę i doprowadził do dogrywki! W dogrywce Polacy również po wielkich emocjach zdołali pokonać Hiszpanów i zdobyli kolejny medal MŚ.
Czekamy na więcej
Polska reprezentacja w piłce ręcznej mężczyzn praktycznie w każdym turnieju zapewniała nam wiele emocji i tym razem nie jest inaczej. Należy jednak pamiętać, że turniej rozgrywany w Polsce dopiero się rozkręca, więc największe emocje dopiero przed nami. Przygotujmy się na to, bo zapowiada się na to, że biało – czerwoni powalczą o swój pierwszy w historii medal Mistrzostw Europy. Ruszamy już dzisiaj meczem z Norwegami. Może historia zatoczy koło?