Jestem mamą. Jestem sobą i jestem szczęśliwa. Wiem, że się powtarzam, gdyż ile razy to ja czytałam, że bądź piękna, że od zaraz, że szczupła i uśmiechnięta – już teraz, mało tego – natychmiast! Miej 25 lat (mimo iż stuknęło 36, a w głowie nadal „siber” tyle że taki pozytywny siber 😉 ) Nawtykają człowiekowi tak, że oczyma wyobraźni już widzimy szczupłą, wysportowaną 25-letnią brunetkę z długimi włosami (no, takimi przynajmniej do ramion), żonę i matkę z odchowanym potomstwem, mało tego – rodzina 2+2, lub w obecnym stanie PiS&Love – czyli kochajmy się i rozmnażajmy nawet 2+3 i 4! Im więcej tym lepiej… To wszystko w wieku 25 lat, z posadą, którą kochasz, szefem który cię docenia i mężem, który podziwia. Jakże by inaczej!
Człowiek siedzi, myśli, się uśmiecha, bo skoro tak piszą, to tak musi być! i nagle widzi swoje odbicie w lusterku. I jedyne co się zgadza, to fakt iż rzeczywiście – jestem kobietą. Ale przed czterdziestką, na urlopie wychowawczym, żeby zająć się ukochanym dziecięciem, bo mąż się realizuje, a kobieta z przydziału musi odchować ten mały – owszem cud – ale przecież nie jest TYLKO matką!
Okazuje się, że miałyśmy zrzucić te 15 kg., ale rok temu, a teraz mamy jeszcze 5 nadprogramowych. Mąż już na nas nie patrzy jak hipochondryk na pigułę (czyt. muszę ją wziąć), a godzinne wyjście do sklepu bez dziecka traktujemy jak urlop. W domu panuje porządek tylko przed imieninami, a nasza szafa przypomina pomieszczenie na spadochrony.
W moim przypadku 6 lat temu było podobnie. Gwiezdne wojny nie były tylko filmem science fiction, ale faktem, który opanował codzienność, żyjąc własnym życiem i nawet mistrz Yoda wydawał się bardziej atrakcyjny ode mnie 🙂
Ale zacznijmy od początku. Postaram się opisać moje życie przed, w trakcie i po ciąży. Stan fizyczny i psychiczny, bo my kobiety wiemy, że wszystko zaczyna się i kończy w głowie, a mózg jest zdecydowanie najseksowniejszą częścią ciała 🙂
Jako, że jestem perfekcjonistką, tak wszystko w moim życiu układało się według mojego planu, dzięki bliżej nieokreślonej opatrzności, a także wrodzonemu uporowi, udało się osiągnąć w przeważającej części to, co chciałam (nie bez wysiłku), ale jednak. Mimo bardzo wielu kompleksów począwszy od stanu uzębienia, na krzywych nogach kończywszy, przeważnie dobrze czułam się w swojej skórze. Nie pamiętam jednak chwili, w której w 100% byłabym pewną siebie kobietą.
Nie pamietam również, aby wskazówka na mojej wadze kiedykolwiek przekroczyła 55 kg. Do momentu ciąży moja waga nie przekraczała tej wartości. Zaliczałam się do tej grupy szczęściarzy, która odziedziczyła skłonność do względnie szczupłej sylwetki. Nie znaczy to jednak, że jadłam co chciałam i kiedy chciałam, ponieważ odkąd pamiętam uważałam na to, co ląduje w moim żołądku i kiedy. Byłam wówczas wesołą i czasem zwariowaną 28 – latką marzącą o dziecku. Jak można się domyślić z moich wcześniejszych wywodów – marzenie się spełniło 🙂
Waga na starcie 55 kg. Wspomnę iż teraz ważę 54. Czekałam 6 lat na osiągnięcie aktualnej wagi, ale nie dlatego, iż przez te 6 lat robiłam wszystko aby schudnąć, ponieważ przez 5 lat faktycznie nie zrobiłam w tym kierunku nic konkretnego. Jak zatem schudłam, jak teraz wyglądam i jak się czuje? Zapraszam do śledzenia moich spostrzeżeń w kolejnych dwóch artykułach, czyli mój stan i waga w ciąży, a także tuż po, do chwili obecnej 🙂 Podzielę się z Wami tym, jak zapobiegłam rozstępom, jak osiągnęłam płaski brzuch po urodzeniu dziecka, jak zredukowałam cellulit i wreszcie – jak schudłam.
Mam nadzieje, że komuś pomogę. To naprawdę nic strasznego i niemożliwego. Trzeba tylko pamiętać o kilku prostych prawdach i się nimi kierować. Bez ściemy, zachowując swoje ja.