Uwaga: ten tekst będzie specyficzny. Bo choć dotyczy aplikacji wspomagających treningi, to nie padnie w nim nazwa żadnej z nich. Dlaczego? Bo rolą artykułu nie jest testowanie oprogramowania ani porównanie możliwości, ale sam fakt ich użytkowania. Fakt, który dla mnie jest prawdziwym fenomenem. Temat fascynuje mnie z dwóch powodów. Po pierwsze: liczba użytkowników tego typu programów rośnie niemal z dnia na dzień. Po drugie: trudno o drugą rzecz, która w podobnym stopniu dzieliłaby biegowe środowisko.
Dlaczego więc aplikacje do biegania są tak kontrowersyjne? Argumenty „za” i „przeciw” rozkładają się mniej więcej po równo, a żeby zrozumieć racje jednej i drugiej strony, warto się z nimi zapoznać. Zacznijmy od zwolenników używania aplikacji i najczęściej używanych przez nich argumentów.
Aplikacje wspomagają treningi.
Trudno się nie zgodzić. W przypadku osób, które biegają regularnie i chcą monitorować swoje postępy, ciężko o lepsze narzędzie do porównywania swoich osiągów. Skoro biegamy systematycznie, to nawet ludzka ciekawość powoduje, że chcemy porównywać rezultaty poszczególnych treningów. Jeśli zaś przygotowujemy się do startu w maratonie lub na dowolnym innym dystansie, gdzie przygotowanie fizyczne i wydolnościowe jest obowiązkiem, aplikacje pozwalają monitorować nasze możliwości i w miarę osiąganych rezultatów – modyfikować i zmieniać plany treningowe.
Aplikacje wprowadzają rywalizację.
Nawet jeśli jest to wzajemna rywalizacja z przymrużeniem oka, w gronie dobrych znajomych, to zawsze przyniesie nam ona wiele korzyści, gdyż kształtuje nasz charakter. W dobie aplikacji i profesjonalnego pomiaru czasu, który dostępny jest teraz każdemu, kto ma telefon z funkcją GPS, „lanie wody” i nieprawdziwe przechwałki na temat osiąganych wyników, łatwo można zweryfikować. Dodatkową zaletą korzystania z programów biegowych, jest współtworzenie społeczności – dzięki niej możemy brać udział w globalnych przedsięwzięciach i porównywać swoje osiągnięcia z osobami z całego świata.
Aplikacje motywują do działania.
Z tym argumentem w zasadzie nie da się polemizować. Każdy, kto miewa problemy z zebraniem się na trening, używając aplikacji, otrzymuje jeszcze jeden motywacyjny kopniak w cztery litery. Jest to przydatne szczególnie wówczas, gdy pogoda nie sprzyja wyjściu z domu, lub gdy do głosu dochodzi nasze wrodzone (lub nabyte) lenistwo, które odwodzi nas od włożenia biegowych butów. Nie ma nic złego w tym, że kogoś do treningu motywują komentarze i „lajki” znajomych, jeśli bez tego byłoby mu trudniej. Biegacze tworzą w większości serdeczną i przyjazną społeczność, dzięki czemu doceniają wysiłek innych, wiedząc jak wiele on kosztuje. Właśnie dlatego, społecznościowy charakter aplikacji biegowych uważam za jeden z ich największych atutów.
Zalet biegania z wykorzystaniem aplikacji mobilnych jest oczywiście więcej, choć te wymienione wyżej są najczęściej podnoszone przez zwolenników. Jednak i druga strona ma swoje racje, z którymi warto się zapoznać.
Aplikacje służą głównie lansowaniu się?
Wielu biegaczy, którzy nie wspierają się zdobyczami techniki, zwraca uwagę na fakt, że cała otoczka związana z używaniem aplikacji treningowych dla wielu staje się ważniejsza niż samo bieganie. Tego typu poglądy nie są odosobnione. Owszem, jeśli większą satysfakcję od treningu sprawia nam możliwość pochwalenia się nim w internecie, coś jest nie tak. Jednak warto zwrócić uwagę na fakt, że pewien rodzaj ekshibicjonizmu – bez względu na to, jakiej dziedziny życia dotyczy – jest wpisany w nasza ludzką naturę od dawna. W erze portali społecznościowych został tylko bardziej uwidoczniony.
Aplikacje zaczynają rządzić biegaczami.
Obawy o to, że światem zaczną rządzić komputery, nie są niczym nowym. Czy jednak sport, który w swoim założeniu ma być formą dbania o własne zdrowie, czynnikiem, który wzmaga poczucie rywalizacji i źródłem przyjemności, powinien być sterowany przez technikę? Mówimy wszak o sporcie w wydaniu amatorskim. O ile profesjonalni biegacze są skazani na różnego rodzaju testy i pomiary w laboratoriach, o tyle amatorzy mogą delektować się poczuciem wolności, która jest źródłem największej satysfakcji.
Aplikacje zabijają przyjemność z treningu.
Spotkałem się także z wypowiedzią mówiącą, że biegacze, którzy używają aplikacji, koncentrują się tylko na tym, aby zrobić lepszy czas, kompletnie lekceważąc inne, niezwykle ważne czynniki, które pozwalają cieszyć się bieganiem, takie jak obserwacja przyrody, kontakt z innymi biegaczami, czy w końcu poczucie wolności, które powinno być przecież istotą biegania. W tej wizji świata, korzystanie z aplikacji biegowych (lub w ogóle jakiekolwiek formy monitorowania treningów), zwiększają presję na wynik i przez to eliminują inne, nie mniej ważne, aspekty.
Jak widzimy, zdania na temat wspomagania się biegowymi programami są podzielone. Własną opinię na ten temat niech każdy z Was wyrobi sobie sam. Osobiście, od kilku lat biegam z aplikacją i wiem, że w wielu przypadkach okazała się ona niezwykle pomocna. A jakie jest Wasze zdanie? Zachęcam do dyskusji w komentarzach.