Polski zespół pierwszy raz od dwudziestu lat zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Trybuny na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej były pełne. Lud wspierał Legię jak tylko mógł. Wielkiej radości jednak być nie mogło – podopieczni Besnika Hasiego w swoim pierwszym meczu przegrali 0 – 6 (0 – 3) z Borussią Dortmund.
Niemiecki zespół już w 17. minucie za sprawą Mario Gotzego, Sokratisa Papastathopoulosa i Marca Bartry wypracował sobie trzybramkową przewagę. Po zmianie stron trafienia dołożyli Raphael Guerreiro, Gonzalo Castro i Pierre-Emerick Aubameyang. Zapraszam na krótką relację z tego meczu i kilka słów podsumowania ode mnie.
W składzie Wojskowych było kilka niespodzianek. Największą z nich był fakt, iż w podstawowej jedenastce zabrakło węgierskiego napastnika, Nemanji Nikolicia. Wobec kontuzji Michała Pazdana na środku obrony zagrali sprowadzeni latem Jakub Czerwiński oraz Maciej Dąbrowski. Z kolei na lewej stronie defensywy pauzującego za żółte kartki Adama Hlouska, zastąpił Guilherme. Swój debiut w barwach Legii zaliczył również Waleri Kazaiszwili. Trzeba przyznać, że Hasi zdecydował się na dość eksperymentalny skład. Nowo pozyskani Czerwiński i Dąbrowski w środku defensywy? Są to solidni ligowcy, ale to nie mogło się udać. Drużyna gości wystąpiła natomiast w potencjalnie najmocniejszym zestawieniu. Cały mecz w barwach Borussii zagrał prawy obrońca reprezentacji Polski Łukasz Piszczek.
Zgodnie z przewidywaniami od początku przewagę przejęli wicemistrzowie Niemiec. Prowadzenie objęli już w 7. minucie kiedy to Mario Goetze wykorzystał dośrodkowanie Ousmane Dembele i głową skierował piłkę do bramki. Kilka minut później powinno być już 2:0, ale Pierre-Emerick Aubameyang nie potrafił pokonać Arkadiusza Malarza, w sytuacji sam na sam. Malarz bezradny był jednak kilka chwil później, kiedy to w pole karne dośrodkował Portugalczyk Raphael Guerreiro, a skutecznie główkował Grek Sokratis Papastathopoulos. Po 17 minutach było już 3:0. Z rzutu wolnego mocno uderzył Guerreiro. Malarz co prawda obronił strzał, ale przy dobitce Marca Batry z najbliższej odległości nie miał już żadnych szans. W 20. minucie futbolówkę w polu karnym otrzymał Gotze, ale w ostatniej chwili zdołała zablokować go warszawska defensywa. Borussia przed przerwą mogła powiększyć swój dorobek bramkowy, jednak po lobie Aubameyanga piłka trafiła tylko w boczną siatkę. Legia w tej połowie nie pokazała nic wartego uwagi. Kilka szarpanych akcji i nieudolnych prób strzałów to wszystko, co Legia zaoferowała kibicom i widzom przed telewizorami w pierwszej odsłonie gry.
Początek drugiej połowy przypominał pierwsze minuty spotkania – już po pierwszych akcjach było widać, że to Borussia będzie grać w piłkę. Ich dominacja została potwierdzona już w 51. minucie. Aubameyang podał do Dembele, futbolówkę po strzale młodego Francuza zdołał zablokować Jakub Czerwiński, jednak ta nieszczęśliwie spadła pod nogi Raphaela Guerreiro, który lekkim strzałem tuż przy prawym słupku pokonał Malarza, który w tym dniu pełnił funkcję kapitana Legii. W 63. minucie na boisku pojawił się Nemanja Nikolić, który jednak nie zagroził defensywie gości z Niemiec. Sporadyczne ataki i próby kontr Legii nie sprawiały problemów przyjezdnym, którzy tego dnia wyraźnie mieli ochotę na strzelenie jeszcze kilku bramek. Najpierw na 5:0 strzelił rezerwowy Gonzalez Castro. Wpuszczony na boisku kilka chwil wcześniej Niemiec zamknął akcję po podaniu wzdłuż bramki od Pulisicia i trafił do pustej bramki. Wynik meczu ustalił w 86. minucie Aubameyang, który popisał się świetną „podcinką”.
Ciężko cokolwiek napisać po takim meczu. Legia została zmiażdżona i już od pierwszych minut było widać, że podopieczni Besnika Hasiego nie mają czego szukać w starciu z niemiecką ekipą. Szybkie trzy bramki ustawiły mecz i tak naprawdę po kwadransie nie mogliśmy już liczyć na jakiekolwiek emocje – Mistrz polski grał już tylko o honor. Nie będę starał się usprawiedliwiać gry Legionistów, bo po prostu się nie da. Byliśmy słabsi w każdym elemencie gry i przy dobrze zorganizowanych piłkarzach Borussii wyglądaliśmy jak juniorzy. Co było przyczyną takiego stanu rzeczy? Eksperymentalny skład, brak zgrania nowej formacji defensywnej, czy może po prostu nie pasujemy poziomem do Ligi Mistrzów? Być może wszystkie wskazane powody są odpowiedzią na wcześniej postawione pytanie. Myślę jednak, że Mistrzowi Polski z kimkolwiek by nie grał i w jakimkolwiek składzie by wystąpił, nie wypada przegrać różnicą sześciu bramek i to w tak zatrważająco słabym, żeby nie powiedzieć – żenującym stylu. Hasi z pewnością ma teraz duży ból głowy i wiele pracy przed sobą, tym bardziej, że wiele twarzy w zespole jest nowych i potrzeba czasu, aby się „dotarli”. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej i nie skończymy przygody w Lidze Mistrzów na sześciu porażkach. Przypomnijmy, że kolejny mecz Legia zagra 27 września na wyjeździe ze Sportingiem Lizbona. W drugim spotkaniu grupy F Real wygrał 2 – 1 (0 – 0) ze Sportingiem.
Legia Warszawa 0-6 BV Borussia 1909 (Dortmund)
Mario Gotze 7, Sokratis Papastathopoulos 15, Marc Bartra 17, Raphael Guerreiro 51, Gonzalo Castro 76, Pierre-Emerick Aubameyang 87
Legia: 1. Arkadiusz Malarz – 19. Bartosz Bereszyński, 4. Jakub Czerwiński, 5. Maciej Dąbrowski, 6. Guilherme – 7. Steeven Langil, 3. Tomasz Jodłowiec, 8. Vadis Odjidja-Ofoe, 75. Thibault Moulin (75, 32. Miroslav Radović), 9. Waleri Kazaiszwili (66, 77. Michaił Aleksandrow) – 99. Aleksandar Prijović (63, 11. Nemanja Nikolić).
Borussia: 38. Roman Bürki – 26. Łukasz Piszczek, 25. Sokratis Papastathopoulos, 5. Marc Bartra, 29. Marcel Schmelzer – 22. Christian Pulisić, 33. Julian Weigl (79, 28. Matthias Ginter), 13. Raphael Guerreiro, 10. Mario Gotze (75, 27. Gonzalo Castro), 7. Ousmane Dembele (75, 9. Emre Mor) – 17. Pierre-Emerick Aubameyang.